W zimowe wieczory kiedy Latorośl smacznie spała za ścianą, szydełko nr 1,5 nadało musztardowej Maxi zupełnie nowego wymiaru. Jej kształt zmienił się z motka w serwetę, której nie powstydziłaby się babcina szafa. Tak myślę, że by się nie powstydziła ale cóż z szafami różnie bywa i nigdy nie wiadomo co jest po jej drugiej stronie... może latarnia pośrodku zimowej polany? może tajemnicze pudełko z listami przewiązanymi malinową wstążką, przełożone lawendą? a może śliwkowy kordonek Ariadnny?
Zajrzeć do szafy i odkryć ją na nowo?!
Cudowne te "Babcine" serwetki mają piękny wzór :))
OdpowiedzUsuńJoliko dziękuję. Wzór zwłaszcza tej musztardowej podoba mi się bardzo choć jeden fragment bardzo trudny jak dla mnie ale udało się :)
UsuńPiękne te serwetki. Szkoda, że ja nie mam tyle cierpliwości, aby taką zrobić. Moje dzierganie szydełkiem ogranicza się do kwiatków :) Za to na drutach lepiej mi idzie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne !!! Cudowne!!! Zazdroszczę Ci tych serwet. Moja babcia też takie robiła i udało mi się kilka zachować do dziś. Ja niestety nie potrafię takich robić. To przerasta moje umiejętności heh...
OdpowiedzUsuńOglądam, oglądam, i siedzę tu już dłuższy czas, ale nic nie wprawiło mnie w taki zachwyt jak fioletowa serwetka. Jestem pod wrażeniem, podziwiam i gratuluję
OdpowiedzUsuń